Stowarzyszenie Absolwentów
AWF WarszawaOrganizacja pożytku publicznego

Rocznik 1950

Początek moich związków z Uczelnią był zupełnie nietypowy. To był rok 1947, Warszawa w gruzach, w niewiele lepszym stanie AWF. Przyjechałam do Warszawy i zgłosiłam się do Zygmunta Bielczyka – sekretarza komisji naborowej, od którego otrzymałam skierowanie na obóz przygotowawczy w Złocieńcu. Ćwiczyliśmy w bardzo dobrych warunkach, to był przedwojenny niemiecki ośrodek przygotowań olimpijskich. Obóz trwał dwa tygodnie i kończył się egzaminem. We wrześniu odbyły się jeszcze egzaminy uzupełniające. Na pierwszy rok 3-letnich studiów stacjonarnych przyjęto ok. 200 osób. Miesiąc przed ich rozpoczęciem, mężczyźni musieli obowiązkowo stawić się do pracy przy uporządkowaniu zniszczeń wojennych, zdegradowanych gąsienicami czołgów boisk i budynków.

Całą naszą grupę charakteryzowała ogromna rozpiętością wieku, byli wśród nich młodzi 18-letni ale i 30-kilkuletni nauczyciele, którzy w tym zawodzie pracowali jeszcze przed wojną. Wielu z nas miało za sobą straszne przeżycia, walki frontowe i partyzanckie, (nie obce były im zabijanie i śmierć), obozy pracy, działalność w ruchu oporu, za którą część z nich musiała opuścić mury uczelni. To byli ludzie delegowani na studia z różnych organizacji politycznych, młodzieżowych, spółdzielni itp. Na ogół żyliśmy zgodnie.

Studiowaliśmy wg pierwszego powojennego programu studiów, (opartego rzecz jasna na programach przedwojennych). Panowała ostra dyscyplina i rygor wojskowy, zajęcia prowadziła duża grupa wojskowych. Kiedy wkrótce AWF przeszedł pod nadzór cywilny, odczuliśmy to niemal z dnia na dzień, najbardziej w stołówce, gdzie wojskową kaszę i grochówkę zastąpiło bardziej wyrafinowane jedzenie.

Okres studiów wspominam jako ­wspaniały czas. Mieliśmy dobre warunki mieszkaniowe, świetne jedzenie, zagospodarowany czas wolny, zajęcia w dużej mierze sportowe, najbardziej naturalne dla naszego wieku. Wszystko bezpłatne.

Ten odczuwany przez nas niemal luksus, wypływał w dużej mierze z traumy niedawnej wojny, po zakończeniu której, żyło się spokojnie i radośnie.
Dużym przeżyciem był dla nas udział w 11 Zlocie Sokołów w Pradze. Na Stadionie Strachowskim wystąpiliśmy (razem ze studentami wf z innych miast Polski) w pokazie taneczno-gimnastycznym. Grupa warszawskiej AWF została zaproszona do zamku na Hradczanach, przez ówczesnego prezydenta Klemensa Gottwalda, któremu zatańczyliśmy mazura Moniuszki.

Po studiach czekała na wszystkich praca, sterowana wprawdzie nakazem, ale dało się przeżyć. 12 osób (w tym ja) otrzymało nakaz pracy w AWF. Związałam się z nią na całe życie. 14 osób skierowano do pracy w wojsku.
Warto podkreślić, że wielu naszych absolwentów, którzy ukończyli studia w 1950 stanowiło silną, kreatywną grupę ludzi, którzy tworzyli z powodzeniem podstawy rozwoju sportu w Polsce. Ogromne zasługi na tym polu mieli m.in. Mieczysław Klimaj, koszykarz, który związał swoje losy z pionem gwardyjskim, Kazimierz Konarski, Aleksander Ogłoblin, Adam Bagłajewski, którzy pracowali w wojsku. Z naszego rocznika wywodzi się 4 profesorów belwederskich: Zenon Ważny, tyczkarz, olimpijczyk, teoretyk sportu, Teresa Wolańska, Ireneusz Malarecki, Irena Wojcieszak. Ryszard Przewęda, profesor, teoretyk wychowania fizycznego rozpoczynał studia z naszym rocznikiem.
Nasz rocznik był inicjatorem utworzenia Alei Absolwentów, idei, która kultywowana jest do dzisiaj.
Obozy przygotowawcze do egzaminów na AWF nigdy się już później nie powtórzyły.

Ze wspomnień Krystyny Wiszniewskiej-Skład

PismoAbsolwenci

Absolwenci nr 51

Pismo Stowarzyszenia Absolwentów AWF Warszawa

Czytaj więcej

 Wydawnictwa

Piękna Góra

Historia i wspomnienia

Zobacz więcej