Przestrzeń, na której przebywałam pachniała lasem, była pełna zieleni i kwiatów, wzbudzała, mimo woli uznanie dla porządku i czystości panujących wszędzie. Kiedy wspominam tamte czasy zdumiewa mnie zawsze znakomita organizacja pracy: przy takiej różnorodności zajęć nigdy żadnej wpadki. Pamiętam miłe uczucie, kiedy zdążałyśmy z boiska na salę gimnastyczną, z niej na basen lub salę wykładową – no i wszędzie „kadra”, którą mogłyśmy traktować raczej jak przyjaciół. Byli to ludzie znakomitej klasy, wielkiej wiedzy, a jednocześnie skromni. Nie jestem w stanie w skrócie przekazać przykładów, a obecnie mam tylko jedno określenie tego, co zawiera ten rok. Arcydzieło „in statu nascendi”.
Janina Łostowska-Tenderenda